Dobromiła Wójcik, Trochę interesujacej prozy
Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami w małym pałacyku żyła księżniczka, szerzej znana jako Kopciuszek. Wiodła szczęśliwe życie z księciem u boku oraz nowym życiem rozwijającym się w jej łonie. Każdego dnia rozmyślała, jak inaczej mogły potoczyć się jej losy, więc była wdzięczna swojej wróżce chrzestnej, że skierowała ją na tę ścieżkę i dała możliwość lepszego życia. Nadal nie potrafiła do końca przyzwyczaić się do pięknego miejsca, w którym przyszło jej żyć. Dlatego zawsze po śniadaniu, drugim śniadaniu, obiedzie i podwieczorku udawała się w „małą podróż”, aby zwiedzać komnaty.
Pewnego dnia zdziwiła się niezmiernie, gdyż w drodze na spotkanie w sprawie nienarodzonego dziecka zahaczyła o wielki obraz niedawno zmarłego teścia. Nic nadzwyczajnego, powiecie… Otóż to, co niezwykłe w tym wydarzeniu to to, że obraz spadł, odsłaniając dziwne pomieszczenie z jeszcze dziwniejszą maszyną. Oczywiście Kopciuszek nie byłaby sobą, gdyby jej nie przetestowała. Weszła więc do niej i nacisnęła losowe przyciski. Nagle cały świat zaczął wirować jej przed oczami, a ona sama straciła przytomność.
Obudziła się w ciemnym, małym pomieszczeniu. Wszędzie było brudno i wilgotno. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało, jej pierwszą myślą było: „O zgrozo! Do diaska! Co ja mam na sobie?! Czemu jestem w samych majtkach?! Zaraz zemdleję, one są takie krótkie i mają kieszenie! A ten gorset?! Co to są za szmaty?! W ogóle, jak ja się wyrażam, przecież jestem księżniczką!”. W tym momencie zaczęły do niej docierać różne głosy, krzyki i powarkiwania. Wtedy zrozumiała, że koszmar, który raz już przeszła, rozpoczyna się od nowa. Tym razem musi chronić swoje dziecko i zrozumieć, gdzie się w ogóle znalazła. I… przeżyć mroczne lata swojego życia jeszcze raz.
Gotowa na wszystko wyszła z małej klitki. Nie spodziewała się tego, co tam na nią czekało. Dwóch postawnych mężczyzn w dziwnych skórzanych kamizelkach z wielkimi łomami i nieznanymi jej dotąd czarnymi pudełeczkami, którymi wymachiwali przed sobą, jakby były one czymś mogącym przestraszyć ją na śmierć. Jeden nich zawołał:
– Gdzie wychodzisz głupia dziewucho!? Wracaj do reszty odpracowywać swój dług albo gorzko tego pożałujesz!
– I co mi zrobisz? – Zaczęła naigrawać się Kopciuszek, nie pamiętając, że musi chronić dziecko. – Będziesz mi groził tą małą zabaweczką? Ha ha.
Po tych słowach drugi gangster nie wytrzymał i wystrzelił z tej „małej zabaweczki”. Zdezorientowana Kopciuszek runęła na ziemię i zaczęła szlochać.
– Nie róbcie mi nic złego, proszę! Jestem w ciąży! Mogę dać wam, co chcecie, mój mąż za niedługo zostanie królem, zapłaci każdą cenę!
– Pomylona wariatka, twój mężuś cię nie ochroni – mruknął pod nosem oprawca.
Ostatnim wysiłkiem woli była księżniczka ugryzła go w nogę, próbując utorować sobie drogę do drzwi. Zdenerwowany i poniżony przestępca w furii zaczął kopać ją i bluzgać.
W małej piwnicy Kopciuszek ponownie dochodziła do siebie, pamiętała dokładnie każdy, najmniejszy szczegół. Próbując się podnieść, zrozumiała, że leżała we własnej krwi. Straciła to, co najbardziej kochała, i to, co jako jedyne łączyło ją z mężem. Poroniła. Nie miała już po co żyć i doskonale o tym wiedziała.
Po wielu tygodniach, gdy Szef zszedł na dół, znalazł gnijące ciało z nożem wbitym w serce. Nie był w stanie pojąć, jakim cudem znalazł się on w jej rękach, choć teraz martwił się już o coś innego – nie mógł sprzedać przecież zgniłych na wpół zjedzonych przez robale narządów na czarnym rynku. Musiał przełknąć tę stratę, chociaż wiedział, że młode narządy są sporo warte. Spakował resztki do worka i w bezksiężycową noc wyrzucił do rzeki, aby porwał go prąd.
Tak oto kończy się historia księżniczki, która poślubiła księcia, ponieważ mogła dostarczyć mu dziecko, a on jej godne życie. Wszystko pod przykrywką wielkiej miłości, w którą oboje powoli zaczynali wierzyć.