Szczęść Boże! Co siostrę skłoniło do wyjazdów na misje?

  • 28 września 2021

Szczęść Boże! Co siostrę skłoniło do wyjazdów na misje?

150 150 I Liceum Ogólnokształcące im. Leona Kruczkowskiego w Tychach

Szczęść Boże! Co siostrę skłoniło do wyjazdów na misje?

Szczęść Boże!

Pokój i dobro!

Jestem siostrą zakonną z misyjnego Zgromadzenia Międzynarodowego- Franciszkanek Misjonarek Maryi[1]. Nasze Zgromadzenie jest misyjne, a to oznacza, że każda dziewczyna, która tu wstępuje, już wyraża zgodę i chęć wyjazdu na misje.

Kiedyś misje kojarzyły się z wyjazdem do różnych krajów, zwłaszcza tzw. trzeciego świata. Dziś patrzymy na misję wszędzie tam, gdzie jesteśmy posłane, niekoniecznie poza granice swojej ojczyzny.

Nasza Założycielka bł. Maria od Męki Pańskiej często mawiała, że to Jezus jest tym pierwszym Misjonarzem. Więc niesiemy Go tam, gdzie jesteśmy: do szkół, przedszkoli, ubogich i bezdomnych, ofiar handlu ludźmi, ludzi chorych i ubogich duchowo. Wszędzie tam, gdzie jest potrzeba lub gdzie inni nie chcą iść.

Przez 23 lata życia zakonnego widzę, jak Bóg powoli przemieniał moje pragnienie misji. Przyszłam tu (do FMM) z marzeniem wyjazdu do Afryki, jednak po czasie zobaczyłam, że w Polsce jest wiele „obszarów misyjnych”, zwłaszcza w spotkaniach z młodzieżą. Stąd powoli rozkochiwałam się w pracy katechetki i pracy duszpasterskiej, zwłaszcza z młodzieżą (kiedyś gimnazjalistami, a dziś licealistami). Aż pewnego dnia otrzymałam telefon od Przełożonej Prowincjalnej z propozycją wyjazdu do Kenii (tzn. maleńkiego odpoczynku od nauczania i doświadczenia życia we wspólnocie międzynarodowej).

W jakich krajach siostra była? 

Miałam małe epizody we Francji i Kenii.

Czym się siostra tam zajmowała?

Do Kenii przyjechałam na doświadczenie misyjne, tzn. podszlifowanie języka angielskiego i życia we wspólnocie międzynarodowej. W Nairobi we wspólnocie w Otiende było nas 11 z 7 narodowości: z Polski, USA, Senegalu, Madagaskaru, ze Sri Lanki, z Myanmaru i z Kenii. Pojechałam na jeden rok. Pierwsze pół roku uczęszczałam do szkoły językowej, podszkalając umiejętności językowe. W tym czasie siostry pokazywały nasze wspólnoty w okolicy i poznawałam ich pracę. W Kenii mamy pięć wspólnot (dwie w Nairobi). Głownie siostry prowadzą szkoły podstawowe: w slumsach dzielnicy Kibera w Nairobi, na wiosce w Gikambura (niedaleko Nairobi) oraz w Wang’uru (niedaleko góry Mount Kenya). Tak się również złożyło, że zaangażowałam się w duszpasterstwie Polonii – w spotkaniach z Polakami, przygotowaniu dwóch dzieci do I Komunii Świętej. Oprócz tego podszkalałam siostry z obsługi komputera, tworzenia filmików, edycji zdjęć itp. (to, co tu w Polsce robiłam dla katechetów i sióstr zakonnych z całej Polski). W kwietniu miałam wyjechać do Kakumy na północy Kenii do wspólnoty, która posługuje w obozie dla uchodźców z Sudanu, Ugandy, Etiopii. Potem plany zmieniły się na Wang’uru, by uczyć dzieci i młodzież informatyki i religii. Niestety, pandemia pokrzyżowała plany. Koronawirus w Kenii został wykryty tydzień po Polsce, ale tam od razu zamknięto szkoły (na rok), wprowadzono godzinę policyjną, która trwa do tej pory i zablokowano Nairobi i Mombasę do połowy lipca 2020. A to oznaczało, że ludzie mogli się przemieszczać po całej Kenii oprócz tych miast. Lotniska międzynarodowe były pozamykane i obowiązywał zakaz wjazdu i wyjazdu z Nairobi i Mombasy. Ponieważ nie mogłyśmy opuszczać nawet naszej dzielnicy, pole misyjne zawęziło się do nauki katechezy i nauki obsługi programów online. W Kenii tylko szkoły międzynarodowe i uczelnie miały kontynuację lekcji online. Wszelkie publiczne szkoły były zamknięte do stycznia 2021 roku. Powód? Prosty. W salach lekcyjnych mniej więcej takich, jakie mamy w szkołach mieści się zamiast 25 dzieci ok. 70. A to oznacza, że nie ma możliwości zachowania jakiegokolwiek dystansu.

Co jest największym problemem tego kraju, chodzi mi tutaj o problem gospodarczy, np. czy występuje tam powszechny głód, jak na przykład w Somalii, albo czy widoczna jest bieda społeczeństwa?

Będąc krótko, mogłam dostrzec skrajne bogactwo Kenijczyków i skrajną biedę.

Duża korupcja jest praktycznie wszędzie, np. jeśli chcesz mieć prawo jazdy, wystarczy zapłacić troszkę więcej niż normalnie: dajesz i masz. Stąd mało kto reaguje na wypadki komunikacyjne. Skoro kierowcy busów nie znają przepisów, to każdy jeździ, jak chce, tzn. trzymają się ruchu lewostronnego, ale gdy są korki, jazda po chodniku to normalność. W Kenii populacja liczy ponad 51 mln ludności, 47 hrabstw z 47 plemiennymi odmiennymi językami. Główne urzędowe języki to angielski i suahili. Dużo ludzi z terenów wiejskich wyjeżdża do Nairobi w poszukiwaniu lepszego życia. I tam spotykają się z brutalnością: kradzieżą, handlem ludźmi. Większość pracuje za tzw. dniówki, czyli utrzymują się z dziennych zarobków, chodzą po domach, zatrudniają się na dzień, godziny i to, co zarobią, przynoszą do domów. Stąd jest bardzo popularny system płacenia bezgotówkowego Mpesa, coś jak elektroniczna portmonetka. Sklepy, wszelkie usługi posiadają własny kod zakupowy, na który można przesłać pieniądze. Dlaczego to ważne? Z powodów własnego bezpieczeństwa. Bieda zmusza Kenijczyków do przemocy i rozbojów. Dzielnice oddzielone są wysokimi 3-metrowymi murami, przy których strażnicy legitymują każdego, kto przechodzi.

Innym problemem jest edukacja. Jeszcze do niedawna rodzice przeważnie posyłali do szkół chłopców. Dziewczęta uczęszczały tylko do szkół podstawowych, a potem szybko wychodziły za mąż, by posagiem od męża utrzymać rodziców i całą rodzinę. Zresztą w przeciętnej szkole państwowej jest jeden podręcznik na 4 uczniów, a klasa liczy 60-70 osób. W szkołach prywatnych jest 40 uczniów w klasie. Tak więc, nauczyciele nie są w stanie sprawdzić prac domowych, czy zapytać ucznia przy tablicy (kredowej). Tylko te dzieci, których rodzice dadzą łapówkę, mają możliwość siedzenia w pierwszej ławce pod kontrolą nauczyciela.

Służba zdrowia jest płatna. Nie ma publicznej służby zdrowia. Stąd dramatem dla wielu rodzin jest leczenie.

Jak wygląda wiara u mieszkańców? W większości są chrześcijanami, czy widać jeszcze ślady religii plemiennych?

Kenia to zlepek religii. Islam, hinduizm, buddyzm, katolicyzm, protestantyzm i mnóstwo sekt. Wiara jest zakorzeniona w tradycjach plemiennych, szacunku i pamięci o zmarłych. Nie spotkałam przejawów nienawiści do mnie, siostry zakonnej. Na północy przy Somalii są fanatycy religijni, czy skrajni fundamentaliści. Prawie codziennie idąc do szkoły, przechodziłam przez dwie dzielnice muzułmańskie i doświadczałam ogromnej życzliwości od mieszkańców. Nikt nie nawoływał do zmiany wiary, a wręcz odwrotnie. Patrzyli z szacunkiem, bo jestem oblubienicą Boga, należę do Niego i dlatego nie mam rodziny, dzieci. Tylko w takim spojrzeniu muzułmanie tolerują bezdzietność u kobiet. Zaprzyjaźniłam się z 10-letnią Malihą, która odprowadzała mnie przez całą dzielnicę, by tylko na pięć minut wejść do jej domu i przynieść błogosławieństwo dla rodziny.

Jeśli chodzi o katolicyzm, jest wiele tzw. domowych kościołów, małych wspólnot w dzielnicach z parafii, które systematycznie spotykają się co tydzień na wspólnej modlitwie i dzieleniu się niedzielnym Słowem Bożym. Msza niedzielna trwa dwie godziny, jest dużo śpiewów, tańców liturgicznych, co pięknie wygląda i pasuje do kultury afrykańskiej. W tygodniu msza trwa 30- 50 minut.

Jeśli chodzi o protestantów, to jest masa zborów i szkół prywatnych otrzymujących dofinansowanie od kościołów protestanckich z Europy i Ameryki Północnej.

Wiara jest prosta, pokojowa, nikt nikogo na siłę nie nawraca. Jednakże dostrzegłam brak stabilizacji, spotykane osoby dzieliły się wielością doświadczeń modlitw w różnych zborach, kościołach, czasem nie odróżniając katolicyzmu od protestantyzmu.

Będąc na rozszerzonej geografii w szkole, wiem, że z klimatogramów wynika, iż centralna Afryka znajduje się w bardzo ciepłym klimacie, a jak to wygląda na miejscu, temperatura przeszkadza w jakichkolwiek pracach i przemieszczaniu się?

O, to dobre pytanie. Kenia jest w pasie zwrotnikowym, co zauważyłam już pierwszego dnia i potem. Cały rok słońce wschodzi 6.30 i zachodzi o 18.30 (śmiech) Wschód i zachód mega szybko. Ot, pstryk i świeci, ot, pstryk i zgasło… Generalnie powinno być ciepło. Średnia temperatura to 25 stopni. Ale Nairobi położone jest wyżej niż nasz Giewont, więc i temperatura jest inna niż w Gikamburze, które jest jeszcze wyżej. W okolicach Turkana na północy w porze suchej temperatura mieści się w granicach 35-40 stopni, ale w Gikamburze, gdy tylko słońce zajdzie, temperatura spada nawet do 10 stopni Celsjusza.

Ciekawy był widok w sierpniu, gdy przyleciałam i dla mnie 20 stopni to całkiem ciepło, można chodzić z krótkim rękawem, a dla wielu Kenijczyków to zimno i czapki zimowe i kurtki to norma. Kenijczycy używają takie coś, co zwie się KANGA – prostokątny materiał służący m.in. do okrywania się, gdy jest chłodno, właściwie bez kangi nikt nie wychodzi z domu, bo w jakimś stopniu osłania przed deszczem, brudem i kurzem, można użyć go jako worka, torbę na zakupy lub nosidełko dla niemowląt.

W porze chłodnej i deszczowej jest 15-17 stopni. Problemem jest to, że nie ma kaloryferów i piecyków. Śpi się pod prześcieradłem, ewentualnie narzuca koc. Jak jest zimno, to śpi się w kurtce lub ciepłych dresach (na terenach podobnych wysokościowo jak Gikambury).

Jest krótka pora deszczowa w październiku i listopadzie oraz dłuższa od kwietnia do lipca. Najcieplej jest w styczniu, lutym i marcu, a najchłodniej od lipca do września.

Ludzie przyzwyczajeni są do warunków klimatycznych, aczkolwiek i tu słyszałam, że” o tej porze powinno już padać, a nie padało lub powinno być bardzo gorąco, a nie jest.”

Jakie są główne zwyczaje kulinarne i kulturowe ludności miejscowej?

Kuchnia jest połączona z kuchnią azjatycką i brytyjską. Pamiętajmy, że Kenia do lat 60 ubiegłego wieku była pod panowaniem Wielkiej Brytanii, a Brytyjczycy wykorzystywali niewolników z Indii i Sri Lanki do budowy kolei w Kenii. Stąd podstawowym daniem jest ryż lub gali (mąka kukurydziana ugotowana jak kasza manna). Do tego dużo zieleni – sukuma i innych liści, traw i warzyw. Typowym obiadem jest ryż lub ugali z warzywami uduszonymi na oleju i wodzie. Czasem kawałki mięsa z różnymi odmianami fasoli. W sezonie na zmianę jada się ananasy, zielone pomarańcze, mango, awokado, papaja, jackfruits, marakuję i przeróżne rodzaje bananów. Z Indii popularne ciapatii ( rozwałkowane ciasto na pierogi smażone jak naleśniki) lub pita (taki chlebek arabski).

Czy transport publiczny funkcjonuje tam dobrze i jak wygląda?

Transport publiczny istnieje, są pociągi, ale nimi nie jeździłam, bo jest to najbezpieczniejszy transport. Samoloty krajowe są głownie dla turystów. Tuk-tuki, busy miejskie i matatu (busiki 16-osobowe). Są oznaczone miejsca przystanków, ale nie ma rozkładów jazdy, co chwilę coś podjeżdża i obowiązuje zasada, kto pierwszy ten lepszy…) zwłaszcza w godzinach szczytu.

Czy ludność w jakkolwiek zagrożona jest ze strony władzy, czy jest to kraj bezpieczny? 

Trudno mi się na ten temat wypowiedzieć. Kenia to kraj demokratyczny, aczkolwiek mocna korupcja i nepotyzm, czyli trzymanie władzy w rodzinie istnieje.

Kilka lat temu były ataki terrorystyczne w miejscach dla turystów, stąd, aby ponownie przyciągnąć turystów, zainwestowano w ich bezpieczeństwo. Praktycznie każdy sklep- supermarket, galerie posiadają punkty ochrony i kontroli (podobne jak na lotniskach). Oczywiście bezpieczniej jest poruszać się w towarzystwie, zwłaszcza jeśli jesteś rasy białej. Jest przekonanie, że skoro jesteś biała, to pewnie z Europy, a więc masz pieniądze… Zresztą, rynek posiada podwójne ceny. Jeśli znasz suahili lub inny plemienny język, płacisz mniej, jeśli znasz tylko angielski płacisz trzy razy więcej. Jeśli masz czas i targujesz się, płacisz mniej. Mnie na początku siostry Kenijki i Kenijczycy ze szkoły poinstruowali, jak kupować, gdzie, jak się targować, co ile ma kosztować, by nie dać się wykiwać. Za co jestem wdzięczna, bo wiele zaoszczędziłam.

Czy jest tam widoczny podział na bogatych i biednych, jeśli tak, to jak Polki i Polacy mogą pomóc, będąc tutaj w Polsce?

Myślę, że w większości krajów afrykańskich tak jest. Są skrajnie nowobogaccy Kenijczycy, popisujący się swym bogactwem, poniżający swoich rodaków, i są tacy, którzy żyją w nędzy.

Jeśli chodzi o pomoc, każda jest przydatna. Zwłaszcza w dobie pandemii, gdy rodziny pozbawione są środków do życia. Jest to młode społeczeństwo, bo 75% ma mniej niż 40 lat i bardzo liczne rodziny mają przeciętnie po 6-9 dzieci. Często dzieci w szkole otrzymywały posiłek, który był jedynym jedzeniem w ciągu dnia. Dlatego przy zamkniętych szkołach, braku pracy i ograniczeniach sytuacja jest o wiele gorsza niż w Polsce.

Jak pomóc? Modlitwą, by Bóg dał odpowiednich ludzi mogących zaradzić potrzebom.

Finansowo – przez przesłanie pieniędzy na zakup podstawowych produktów, takich jak mąka czy olej.

Dawid Kutynia (wywiad z s. Ewą Kukiełka FFM)

[1]http://www.fmm.opoka.org.pl/

https://www.facebook.com/Franciszkanki-Misjonarki-Maryi-w-Polsce-583107475172826/