Recenzja

  • 18 grudnia 2020

Recenzja

150 150 I Liceum Ogólnokształcące im. Leona Kruczkowskiego w Tychach

Recenzja

Klaus

 

Piętnastego listopada 2019 roku na Netflixie został udostępniony film pod tytułem: „Klaus”. Jest to hiszpańska bajka w reżyserii Sergia Pablosa. Wśród tylu filmów ze świątecznym klimatem i świąteczną magią zdecydowałam się na recenzję właśnie tego. Jeśli narodziło się teraz u Ciebie pytanie „dlaczego?” to dobrze, taki był mój zamiar. Szczerze przyznaję, że jest to jedna z najcudowniejszych bajek, jakie miałam okazję oglądać (a trochę ich było) i zasługuje na jak największy rozgłos.

Jako fanka filmów świątecznych muszę przyznać, że to majstersztyk. Kiedy zaczęłam go oglądać, dwa razy sprawdzałam, czy to na pewno film świąteczny. Historia zaczyna się od leniwego Jaspera, który jest czarną owcą wśród kadetów Królewskiej Akademii Pocztowej. Niestety, jest on również synem dyrektora. Młody mężczyzna nie przywiązuje uwagi do swojej przyszłości, jedyne, czym się zajmuje, to leżenie i wydawanie pieniędzy swojego ojca. Lecz nic, co dobre, nie trwa wiecznie, więc zmęczony postepowaniem syna ojciec postanawia wysłać go do Smeerensburga – miejsca, gdzie nie ma luksusów, a jedynie szarość, brud i smutek. Mieszkańcy natomiast są podzieleni na dwa rody – Krumów i Ellingboe’ów, które nienawidzą się od zarania dziejów. Ich mottem są wzajemne przeszkadzanie sobie, kłótnie i wyzwiska. Przekazywana z pokolenia na pokolenie nienawiść nigdy nie maleje.

Problemem Jaspera jest nie tylko atmosfera panująca w miasteczku, jego głównym utrapieniem jest ultimatum postawione przez ojca – jeśli przez jego placówkę poczty w ciągu jednego roku nie przejdzie sześć tysięcy listów, mężczyzna zostanie wydziedziczony i odcięty od jakichkolwiek środków do życia. Załamany Jasper nie ma w nikim wsparcia, ludzie myślą tylko o kłótniach. Pewnego dnia Jasper natyka się na siwobrodego, potężnego drwala i gdy myśli, że to już jego koniec, zaczyna się coś, czego nigdy by się nie spodziewał.

W filmie brak miejsca na tandetną „przemianę” któregoś z bohaterów. Tu każdy z osobna na nowo odkrywa siebie i wychodzi ze swojej strefy komfortu. Główny bohater nie jest typowym kulturalnym mężczyzną, tak samo jak jego wspólnik. Dużym plusem jest również oryginalność postaci, nie znalazłam żadnej „nijakiej” osoby.

Tak, ja też przez dłuższy czas zastanawiałam się, gdzie te święta i choć zaczynało się niepozornie, to „Klaus” jest, moim zdaniem, jedną z najpiękniejszych legend o świętym Mikołaju. Każdy detal w tej opowieści został dopracowany, nie zabrakło magicznych sań, ciasteczek z mlekiem, przeciskania się przez kominy, reniferów i pomocników Mikołaja. W ogóle nie podejrzewałam, że tak prosta historia może wywołać we mnie takie emocje. Płakałam i śmiałam się. Jestem pod wrażeniem pomysłu, scenariusza i wykonania. Śmiało mogę polecić do obejrzenia w Święta, jest to dość miła odmiana od Kevina.

Kinga Krzemińska